niedziela, 18 sierpnia 2013

Sylwester 1967

                            Dostałem przepustkę z wojska na Sylwestra i Nowy Rok 1968.
Koledzy z PTTK organizowali „Sylwestra” w lesie, więc  zaprosili i mnie z siostrą Anną.
Wynajęli chatę z Nadleśnictwa w Majówce, w której w czasie prac w lesie byli zakwaterowani pracownicy leśni. Oporządzili ją trochę i przyozdobili wnętrze.
Każdy przyniósł prowiant i alkohol.
Muzyka z  radia „tranzystorowego” na baterię przystawionego do ucha, oświetlenie z rozstawionych świec. Na zewnątrz mróz i biały, zaśnieżony las.
Wziąłem ze sobą kilka petard wojskowych, by uczcić nadejście Nowego Roku.
Wieczór gwarny i wesoły z chóralnie śpiewanymi piosenkami i ucztowaniem.
Trudno było doczekać do północy. Towarzystwo już o wiele wcześniej  było bardzo rozstromiłe, głośno dyskutując i przekrzykując się na wszystkie strony.
Jeden z kolegów znalazł moje petardy i chcąc zrobić wszystkim niespodziankę kombinował, gdzie by je odpalić. Pomyślał, że jak rzuci ją w las, to rozgadane towarzystwo nie zauważy jej wybuchu, więc odpalił ją i rzucił na zewnątrz pod oknem.
Wybuch nie tylko wszyscy usłyszeli, ale też zobaczyli wywalone z szybami okno. Do wnętrza wdarło się zimne powietrze, a okna nie było czym zabezpieczyć, a i nie bardzo miał  kto.
W nocy zbudziłem się ściśnięty na podłodze między kolegami. Wszyscy pokotem spali w jednym pomieszczeniu, gdyż w drugim, bez okna było bardzo zimno.
I tylko jedna para położyła się na stojącym w pokoju okrągłym, rozklekotanym stole, przykrywając się moim płaszczem wojskowym.
Nie dość, że było ciasno i zimno, to jeszcze wędrujący od jednej ściany do drugiej przez środek pokoju w takt ruszającej się na nim pary stół nie dawał nam spać. Gdy stół podjeżdżał na drugą stronę, jeden z leżących odpychał go nogą z powrotem. Następowała cisza. Po chwili wędrówka stołu zaczynała się od początku.
I tak dotrwaliśmy do rana, kiedy to brnąc  zasypaną w nocy śniegiem ścieżką prowadzącą przez las ,  poszliśmy na przystanek  autobusu PKS.
Wszyscy byli zadowoleni ze wspólnego powitania Nowego Roku, tylko nasz kolega Wiesiek załatwiający tą chatę w leśnictwie nie mógł wytłumaczyć właścicielom powodu wybicia okien. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz