C.d. podróży
Z Olkienik pojechałem do Rudnik.
Wieś
parafialna, do której należały prawdopodobnie szukane przeze mnie Popiszki –
miejsce urodzenia mojego dziadka – Józefa Stankiewicza.
Zabytkowy drewniany kościół z XVIII wieku z białą szalówką na zewnątrz. Obszedłem dookoła. Pozamykane, wszędzie pusto.
Od drzwi zakrystii wydeptana w trawie wąziutka ścieżka za ogrodzenie do jednego
z dwóch stojących za kościołem drewnianych domków. Wszedłem do jednego z nich i
odszukałem księdza. Na moje zapytanie powiedział mi, że żadnych starych ksiąg
metrykalnych nie ma, a można je, być może, znaleźć w Archiwum Historycznym w Wilnie.
Na
moją nieśmiałą prośbę o ewentualne obejrzenie wnętrza kościoła, wysłał z kluczami gospodynię, która otworzyła
kościół i umożliwiła mi obejrzenie wnętrza i zrobienie zdjęć .
W Rudnikach każda uliczka ma na
domach przybite tablice z ich nazwą po litewsku i u dołu po polsku, a
mieszkańcy to prawie sami Polacy.
Kilka kilometrów w stronę Wilna
leżą Popiszki. Ponoć „te” szukane prze
mnie Popiszki. Byłem w nich już w 2007
roku nie wiedząc, że to „Te”.
Poprzedni pobyt w nich opisałem w
poście „Poszukiwanie Stankiewiczów”.
Na cmentarzu pochówki od ~1940 roku, starszych
nie ma. Od pracujących tam drwali dowiedziałem się, że wcześniej ludzi z
Popiszek chowano na cmentarzu parafialnym w Rudnikach. Wróciłem więc do Rudnik,
odnalazłem cmentarz, ale niestety tak starych grobów tam nie znalazłem, ani też
pochowanych tam Stankiewiczów.
Jadąc z powrotem do Wilna przez
Popiszki zatrzymałem się przy idącej podpierając się motyczką stareńkiej kobiecie. Zapytałem ją o Stankiewiczów. Odpowiedziała mi, że ona jest ze
Stankiewiczów i popatrzywszy na mnie uśmiechnęła się. Okazało się, że to ta
sama, z którą kilka lat wcześniej rozmawiałem. Oczywiście musiałem wysłuchać
żalów i narzekań na „tego pijaka” ( syn) i na to że nie ma komu zostawić
majątku.
Po Stankiewiczach, którzy być
może wyprowadzili się stąd w 1903 roku do Olkienik żadnego śladu nie ma.
Z Popiszek pojechałem do Wilna.
Będąc poprzednio w Wilnie
nocowałem u sióstr bezhabitowych dość daleko za Niemnem, gdzie na nowym osiedlu,
zbudowanym na odebranej im ziemi, pobudowały sobie nieduży dom zakonny z kaplicą.
I tym razem miałem zamiar tam
przenocować, a że nie miałem ich adresu, ani telefonu, więc znalazłem w
internecie siostry Sercanki z adresem i telefonem.
Wyjeżdżając z Popiszek zadzwoniłem do siostrzyczek i
uzgodniłem nocleg dla jednej osoby i że będę około godz. 20,00
W Wilnie zaparkowałem na głównej
ulicy przy ratuszu i poszedłem na obiad do restauracji.
Oczywiście „zimnyj borszcz”, cepeliny z sosem
śmietanowym i kwas litewski.
Po obiedzie poszedłem do kościoła
Ducha Świętego, gdzie odbywało się „Majowe” po polsku, po zakończeniu nabożeństwa poszedłem
po sąsiedzku do kościoła , w którym został umieszczony obraz Miłosierdzia
Bożego (Jezu ufam Tobie), zabrany ku niezadowoleniu Polaków z kościoła Ducha Świętego. Odbywało się tam nabożeństwo dla młodzieży
akademickiej w języku litewskim.
Błogosławiony ks. Sopoćko, który
był spowiednikiem siostry Faustyny i którego to staraniem obraz został
namalowany i wyniesiony na ołtarze, po wojnie zamieszkał w Białymstoku, wykładał
w Seminarium Duchownym i tu został pochowany.
Pod koniec lat 50-tych jako
ministrant usługiwałem Mu do Mszy Św.
Dalej spacer uliczkami starego
Wilna no i oczywiście nawiedzenie obrazu Matki Bożej w Ostrej Bramie.
Odbywało
się tam „Majowe” po litewsku.
No i miałem już dość chodzenia, a
że było jeszcze wcześnie, to podjechałem do kościoła św. Jakuba i Filipa, gdzie
była ochrzczona moja babka.
Przyszedł czas na nocleg.
Ustawiłem mego przewodnika (GPS) na adres z internetu i tu konsternacja.
Zamiast kilka kilometrów za rzekę, gdzie nocowałem kilka razy u zakonnic,
pokazał mi miejsce niedaleko na starym mieście.
To nie ten zakon i nie ten adres.
Trudno. Byłem umówiony, więc zajechałem i zostałem przyjęty na nocleg. Dom
zakonny przy starej wąziutkiej uliczce niedaleko katedry, na tyłach Seminarium.
Za bramą malutkie podwórko z wysokimi murami, za drzwiami hol pełniący zarazem
rolę kuchni i jadalni i z niego wejście do pokoi, z których jeden przeznaczono
dla mnie. A mieszkają tam wszystkiego cztery zakonnice. Polki i Litwinki. Jedna
z nich posadziła mnie za stołem, poczęstowała herbatą i usiadłszy naprzeciwko
prawie nic nie mówiąc wyciągnęła ode mnie wiadomości, które chciała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz