Dzień następny.
Na godz. 9.00 umówiłem się z
Albertem (zaprzyjaźniony historyk z Wilna) w Litewskim Archiwum Historycznym w
Wilnie, gdzie pomógł mi On w przejrzeniu fondów (spisów). Księgi metrykalne z kościoła w Rudnikach są,
ale z lat, które mi są potrzebne nie są wydawane, gdyż są w bardzo złym stanie.
Wypada tylko czekać, aż zostaną zmikrofilmowane, co jest w planach archiwum.
Parę miesięcy temu napisałem do
Konsulatu RP w Wilnie z prośbą o wydostanie metryki urodzenia Józefa. Odpisali,
że pismo zostało przekazane do archiwum i trzeba czekać. Zobaczymy co z tego
będzie. Zrobiłem zdjęcia spisów
istniejących w archiwum dokumentów z parafii w Olkienikach. W
wolniejszym czasie będę próbował je rozszyfrować. Może jest tam coś co
nas zaciekawi.
Z Wilna w drogę powrotną
pojechałem w stronę Jaszun.
Po drodze Mariampol. (nie ten
Sienkiewiczowski). Były kołchoz w ruinie. Biednie. Na skraju wsi przy bocznej
drodze staw, a za nim zniszczony upływem czasu dawny dworek. Musiało to być
kiedyś piękne miejsce.
Nad stawem dość oryginalny dziadek, z którym przegadałem prawie dwie godziny. To znaczy On mówił, a ja słowo od czasu do czasu. Narzekał, że za okres służby w wojsku rosyjskim nowe władze litewskie odmówiły mu przyznania emerytury. Okazało się, że był oficerem Specnazu. Jednostka ta m. innymi brała udział w ataku na więżę telewizyjną w Wilnie w styczniu 1981 roku.
Nad stawem dość oryginalny dziadek, z którym przegadałem prawie dwie godziny. To znaczy On mówił, a ja słowo od czasu do czasu. Narzekał, że za okres służby w wojsku rosyjskim nowe władze litewskie odmówiły mu przyznania emerytury. Okazało się, że był oficerem Specnazu. Jednostka ta m. innymi brała udział w ataku na więżę telewizyjną w Wilnie w styczniu 1981 roku.
Następny etap – Jaszuny.
Ładnie położona miejscowość z
dużą nową szkołą.
Ulice z nazwami po litewsku i po polsku.
Ulice z nazwami po litewsku i po polsku.
Dawny pałac – siedziba rodowa Radziwiłłów i Balińskich (historia w internecie), z dużym, niegdyś pięknym parkiem. Widać za czasów sowieckich pałac był remontowany. Dzisiaj opuszczony, z zabitymi szczelnie oknami i drzwiami. Nieremontowane i niszczejące dawne budynki dworskie.
Z Jaszun w stronę Olkienik.
Po drodze Perczupie z pomnikiem granitowym
„Ból Matki” i nową karczmą.
Obiad – oczywiście chłodnik litewski, cepeliny (kartacze) tym razem z sosem borowikowym i dwie szklanki zimnego kwasu.
Obiad – oczywiście chłodnik litewski, cepeliny (kartacze) tym razem z sosem borowikowym i dwie szklanki zimnego kwasu.
Przed samymi Olkienikami
skręciłem w lewo do wsi Czyżuny.
Sąsiaduje ona przez drogę biegnącą do „naszej” dawnej fabryki z Olkienikami. Znalazłem się w skansenie. Oryginalna wieś z
okresu międzywojennego, lub lat 50-tych, nie skażona nowymi zabudowaniami,
sajdingiem lub farbami. Jedynie dachy
kryte eternitem, który już zdążył zarosnąć mchem i ściemnieć. Domy z bali
drewnianych na zacios, mało który oszalowany, za nimi budynki gospodarskie, a
naprzeciwko wejścia do domu z drugiej strony podwórka świronek na zapasy. Ulica
brukowana, a obejścia okolone drewnianymi, starymi jak zabudowania płotami.
Żadne anteny satelitarne nie szpecą zabudowań.
Na swój sposób pięknie.
Dalej jeszcze tylko Olkieniki
Stacja i prosto do domu.
Fajnie się czyta te historyjki.
OdpowiedzUsuń