wtorek, 8 października 2013

Poczęstunek



Rok 1970.
Na odbiór robót jakiejś żwirowej drogi powiatowej w Gminie Michałowo pojechałem z dyrektorem i kilkoma jeszcze oficjelami z powiatu i z gminy.
Po technicznym odbiorze robót i podpisaniu protokołów zaproszono nas na poczęstunek.
W tych czasach i tych stronach w świadomości ludzi i ich kulturze od dawna jest  zakodowane, że przyjezdnych trzeba ugościć, a tym bardziej urzędowych gości z powiatu.
Zaprowadzono nas do starej chaty, gdzie gospodarzyli wiekowi  już gospodarze.
W  izbie, zajmującej połowę chaty stał duży piec do gotowania i pieczenia chleba, jakiś tam stary kredens, i duży stół z ławami zbitymi z grubych desek, przy którym wszyscy się zmieścili.
Leciwa gospodyni, w chustce na głowie zawiązanej pod brodą i z brakiem uzębienia, w szarym prawie czarnym od brudu fartuchu donosiła na stół zakąskę; słoninę soloną, ogórki kiszone, chleb i jakąś starą suszoną szynkę.
Gospodarz wystawił na stół flaszki „czemergiesu” i stakany.
Siedliśmy z dyrektorem z brzegu stołu na ławie i przyglądaliśmy się przygotowaniom i wystrojowi izby.
By uczcić przybyłych gości gospodyni wyciągnęła z kredensu kuchennego widać dawno nie używane talerze. Splunąwszy na pierwszy, podkasała czarny i sztywny od brudu fartuch, wytarła nim talerz i postawiła na stole. I tak po kolei wszystkim.
Towarzystwo zajęte dyskusją z miejscowymi notablami  nie zwracało uwagi na to co się wokół dzieje.
Z dyrektorem spojrzeliśmy na siebie, połykając  gulę podchodzącą do gardła.
Pod tym względem dobraliśmy się. Ja byłem wrażliwy, On jeszcze bardziej.
Jakoś trzeba było się z tego poczęstunku wyplątać. Na samą myśl o zjedzeniu czegoś w takich warunkach coraz bardziej żołądek podchodził do gardła.
Dyrektor bardziej obyty i doświadczony w takich sytuacjach wymówił się od jedzenia, mówiąc, że ma problemy żołądkowe i wysłał mnie do sklepiku wiejskiego po ratunek. Kupiłem jakieś konserwy rybne. Tylko one były na półkach sklepowych.
I tak wznosiliśmy toasty z innymi, zakąszając – ku zdziwieniu współbiesiadników - byczkami z puszki w sosie pomidorowym.

1 komentarz:

  1. Panie Tadeuszu ..super jestem pod wrażeniem Pana pomysłowości w opisywaniu zdarzeń przeszłych... cudownie. Trochę Panu zazdroszczę takiego nie łatwego ale bardzo ciekawego życia.... Proszę o jeszcze i gratuluję

    OdpowiedzUsuń